FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Pocałunek od śmierci do życia. 10.07 . [+18] [NZ] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
ColdFlame
Vampire Lover



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto - Inowrocław

PostWysłany: Sob 20:43, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Jest to moje pierwsze opowiadanie, w moim króciutkim życiu xDD
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam dość ubogie słownictwo niestety, ale jakoś chyba wyszło. Bałam się to wstawić, ale w końcu raz się żyje Very Happy
No to miłego czytania.

Beta: moja Kochana Sus, kocham :** i dziękuje.




Pocałunek od śmierci do życia.


"Napisane w języku chińskim słowo "kryzys" złożone jest z dwóch symboli: jeden oznacza niebezpieczeństwo, a drugi nowe możliwości."

John F. Kennedy

Rozdział I

Nigdy nie wiem jak będzie wyglądał mój dzień. Od poniedziałku do piątku wstaję o godzinie szóstej trzydzieści i nawet nie przesypiam ośmiu godzin, czyli tyle ile powinien przesypiać przeciętny człowiek Choć sama nie wiem czy mogę się za takiego uważać. Czasem mnie to już dobija, bo raz wstaje wyspana, a raz nie. Przez to nie mogę później dojść do siebie, a tym bardziej jak mam lekcje z panem Moliną. Warsztaty dziennikarskie są bardzo trudne, choć polegają na zwykłym zadawaniu i zapisywaniu pytań. Trzeba się jednak skupić, by nie zadać jakiegoś głupiego pytania. Czasem żałuję, że poszłam do profilowanego liceum, no ale czego się nie robi dla mamy. Zawsze powtarza, że od dziecka miałam tysiące pytań. Ale jakie dziecko ich nie posiada? Ona jednak wierzy, że się do tego nadaje, bo do tej pory mi to zostało.
-Oj oj, Bello! Ty jeszcze w łóżku? Jak tak można? – obudził mnie ciężki śmiech, który oczywiście od razu poznałam
-Emmet, ile razy mam ci powtarzać, że nie masz tego robić? Nie lubię tego.
Mój kuzyn - wielki osiłek. Nie wiem czy czasami nie ma w bicepsie czterdzieści pięć centymetrów albo i więcej. Jedno jest jednak pewne: rękę ma większą od mojego uda. Zawsze wkrada się do mojego pokoju i mi dokucza. Uwielbia to. Prosiłam rodziców by wycięli to drzewo rosnące koło mojego okna w ten sposób, że jedna gałąź odchyla się w stronę mojego parapetu. Dzięki temu można się po niej wspiąć i wejść do mojego pokoju.
- Spokojnie! Ależ ty jesteś nerwowa. Powinnaś być wdzięczna za to, że dbam byś nie zaspała do szkoły.
- Powinieneś zauważyć, że odkąd się tutaj przeprowadziłam, nigdy nie zdarzyło mi się zaspać. Już wstaję i idę się myć, a Ty może czymś się zajmij.
-Pójdę przywitać się z ciotką. Pewnie się za mną stęskniła. W końcu widziała mnie ostatni raz wczoraj wieczorem. – powiedział z przekąsem
-Idź, idź! Na pewno się ucieszy – miałam zamiar już zamykać drzwi od łazienki, ale mój kuzyn oczywiście miał jeszcze pytanie.
-Bella, a macie może jeszcze to masło orzechowe?
-Emmet ! – już nie miałam siły nic innego odpowiedzieć. Zadawał mi za każdym razem to samo pytanie wiedząc, że mnie zdenerwuje.
-Dobra mała, myj się.
Po chwili usłyszałam ciężkie kroki i tubalny śmiech kuzyna, więc zabrałam się za poranną toaletę.
Gdy zeszłam na dół śniadanie już było uszykowane, a Emmet zajadał się chlebem z masłem orzechowym.
-Dzień dobry kochanie! Jak się spało? –spytała jak zwykle rano mama
-Dobrze, ale jak zwykle ktoś musi się wkradać do mnie do pokoju – mój wzrok przeniósł się na Emmeta, dzięki czemu moja rodzicielka od razu wiedziała o co chodzi i tylko odpowiedziała uśmiechem.
-Siadaj i jedz. Ja uciekam do pracy. Do zobaczenie dzieciaki, miłego dnia w szkole – pocałowała mnie i Emmeta w czoło i już jej nie było. Jak zwykle - Renee w biegu.

Podróż do szkoły minęła bardzo szybko, bo za kierownicą siedział ktoś inny niż ja. Ale do tego byłam akurat przyzwyczajona, bo przynajmniej miałam czas na rozmyślenia. Lubiłam siedzieć w ciszy i myśleć, a mój kochany kuzyn tolerował to, ponieważ w pewnym sensie też to lubił. Zawsze się zastanawiam czemu musieliśmy tu się przeprowadzić. Rodzice dostali w spadku dom, po babci – czyli po mamie Charliego – ale przecież mogli go sprzedać. Nie chodzi o to, że mi się tutaj nie podoba, ale nie ma tu słońca. Forks to małe miasteczko, gdzie wszyscy się znają i nie ma żadnych tajemnic, a to nie leży w mojej naturze. Nie chciałam by każdy znał moje życie. Jednak słyszałam, że ktoś nowy wprowadził się do mieściny i to podobno pięcioosobowa rodzina. Ciekawe kim są.
-Bella! Dziewczyno, nie śpij tyle. Może byś wyszła z tego auta, co? – zawsze udaję, że śpię by Em miał więcej roboty, bo jak zasnę to już ciężko mnie dobudzić.
-Sorry, tak jakoś zamyśliłam się i zasnęłam.
-Tak, tak zawsze myślisz. Już ja to znam.
Oczywiście później jak zwykle się rozeszliśmy. Em udał się do Jasper’a – to takie papużki nierozłączki. Ja natomiast poszłam do Angeli.
-Hej! Słyszałaś, że będzie nowy u nas w klasie?- moja koleżanka pracuje w szkolnej gazetce i zawsze zna wszystkie nowinki.
-Nie wiem nic na ten temat, ale zapewne zaraz powiesz mi kto– odparłam z uśmiechem
Lubiłam tę dziewczynę, w końcu była moją przyjaciółką i wcale nie przeszkadzało mi to, że wszędzie była pierwsza.
Nic nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową, sugerując bym się odwróciła. Zrobiłam więc to i ujrzałam coś, a raczej kogoś o takiej urodzie, której bym nie mogła sobie nawet wyobrazić.
-Wwww…ięc to on? – nie mogłam się dokładnie wysłowić, a Angela wcale nie była lepsza, bo tylko kiwnęła głową.
Wiedziałam, że ten dzień będzie lepszy i ciekawszy niż wszystkie inne. Nie mogłam się doczekać, by iść do klasy i posłuchać jak się przedstawia.


Rozdział II

Siedziałam w domu i nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Chodziłam z kuchni do salonu, z salonu do łazienki, z łazienki do pokoju i tak w kółko. Jeszcze jakiś czas temu nie mogłam się doczekać aż ten nowy przystojniak się przedstawi. Teraz bardzo tego żałuję. Tego dnia na pewno nie zapomnę.

Weszłyśmy z Angelą do klasy i zajęłyśmy swoje stałe miejsca. Niestety nie siedziałyśmy razem, bo pan Molina uważał, że najlepiej jest jak dziewczyna siedzi z chłopkiem. Wypadło na to, że ja siedziałam z Mike’m , a Angela z Emmetem. Na moje nieszczęście mojego towarzysza dzisiaj nie było, ponieważ się rozchorował. Tak więc zostałam sama.
-Pssst! – wiedziałam już kto mnie woła – Gdzie ten nowy ? Widziałem go przed szkołą.
-Em, też go widziałam, ale przecież nie chodzę za nim. Skąd mam widzieć gdzie jest? Pytania mojego kuzyna czasem mnie dobijały, dlatego też często odpowiadałam mu właśnie w ten sposób by dał mi święty spokój. Do klasy wszedł nauczyciel, a zaraz za nim nowy uczeń. Pogadał jeszcze chwilę z chłopakiem i spojrzał w moją stronę.
-Bello, czy Mike dzisiaj będzie? – czułam, że za tym pytaniem coś się kryje.
-Nie. Mike jest chory i nie będzie go przez najbliższy tydzień.
-No cóż, szkoda. W takim razie Edwardzie usiądź koło Belli. Chociaż na te kilka dni.
Ma usiąść obok mnie ?! Poczułam jak ręce zaczynają mi się trząść, więc schowałam je szybko pod ławkę. Jeszcze to imię... Kto daje siedemnastolatkowi na imię Edward? Chyba ktoś kto jest bardzo staroświecki albo urodził się w innej epoce. Chłopak zajął miejsce obok mnie, spojrzał w moją stronę i lekko się uśmiechnął, więc odwzajemniłam ten gest.
-Kochani! Jak zauważyliście mamy nowego ucznia w klasie – kto by go nie zauważył... Już chciałam wtrącić swoje trzy grosze, ale powstrzymałam się, bo poczułam na sobie wzrok mojego sąsiada – nazywa się Edward Cullen. Dzisiaj mamy dość ważną lekcję, więc stwierdziłem, że ja was poinformuję o naszym nowym uczniu. Zbędne są wyjścia na środek. Po co mielibyśmy denerwować pana Cullena, prawda? – zerknął z miłym wyrazem twarzy w stronę chłopaka, a ten tylko kiwnął głową w geście podziękowania.
Lekcja mijała uporczywie długo. A ja nie mogłam na niczym się skupić, bo za sobą słyszałam tylko cichy śmiech Em’a i Angeli – tak, oni zawsze wiedzieli jak podtrzymać człowieka na duchu.
Zajęcia dobiegły wreszcie końca i każdy jak zawsze wyczekiwał zadania domowego.
-Przygotowałem dla was dość proste ćwiczenie, więc nie narzekajcie. Zróbcie wywiad z kolegą z ławki. Tematyka to już wasza sprawa. Życzę powodzenia.
Lepszego zadania nie mogłam sobie wyśnić. Edward spojrzał w moją stronę z lekkim uśmiechem i wtedy zobaczyłam dokładnie jego twarz. Była idealna, taka gładka – aż chciałam jej dotknąć - a jego oczy wyglądały tak jakby ktoś wtopił w nie węgiel.
-No więc - z zamyślenia wytrącił mnie jego głos - nie pozostaje nam nic innego jak się lepiej poznać, sąsiadko.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa.
-Hmm... Masz na imię Bella, tak?
Próbował jakoś mnie przełamać, jednak ja odważyłam się jedynie na jedno krótkie słowo, które brzmiało:
-Tak – kretynka ze mnie i to wielka. Facet do mnie zagaduje, a ja patrzę na niego jakby spadł z nieba.
-Jestem Edward, miło mi. – wstaliśmy równocześnie i poszliśmy w stronę wyjścia
-Może pogadamy, jak wrócę z lekcji WFu? – w końcu zdołałam coś powiedzieć – Przerwa jest krótka, a ja muszę się przebrać i rozgrzać.
-No to może na lunchu ? – zaproponował.
-Jasne! Do zobaczenia – uśmiechnęłam się i machnęłam ręką na odchodne.
Zauważyłam, że Em i Angela stoją na korytarzu i patrzą w moją stronę. Wiedziałam, że zaraz zadadzą mi tysiąc pytań. Ta dwójka pasowała do siebie jak dwie krople wody. Pomimo tego, że Em był facetem, czasem zachowywał się jak baba. Podbiegli do mnie.
-No mów – zaczęli równocześnie – co chciał?
-A jak myślicie? Musimy się poznać, skoro mamy przeprowadzić wywiad między sobą. – przewróciłam oczami i odwróciłam się – Teraz wybaczcie, ale mam WF. Muszę lecieć.
To była jedyna lekcja, dzięki której mogłam wyładować całą energię. Uwielbiałam akrobatykę i byłam w niej najlepsza z całej grupy. Wyjeżdżałam na różne zawody i zbierałam nagrody. Nie należało to jednak do moich zainteresowań. Zajęcia minęły bardzo szybko. Poszłam pod prysznic i przypomniałam sobie, że jestem umówiona z Edwardem na lunch. Szybko się umyłam, ubrałam i uczesałam. Gdy weszłam na stołówkę chłopak siedział przy stoliku. Od razu mnie zauważył i palcem wskazującym pokazał, że miejsce obok niego jest wolne.
-Usiądź – poprosił
-Dziękuje, długo czekałeś? – odparłam usadawiając się na krześle
-Myślę, że nie. Nie zwracam uwagi na czas. Nic nie jesz? – zapytał
-Jestem zmęczona po WFie. Nie mam apetytu, a ty?
-Najadłem się przed wyjściem do szkoły. Wystarcza mi to – spojrzał mi w oczy, a kąciki jego ust lekko podniosły się ku górze.
Cały lunch spędziliśmy na rozmowie, jednak to on cały czas zadawał pytania. Czasem już nie wiedziałam, na które mam odpowiedzieć, więc ponawiał zapytanie, albo zmieniał je na inne. Dzwonek uświadomił nas, że już pora na lekcje. Jednak ja nadal nic o nim nie wiedziałam. Postanowiłam się lekko zbuntować.
-Ej! Ty ciągle pytasz i pytasz, a ja? – Pożaliłam się.
-Może umówmy się na jutro? – zaproponował – Pójdziemy na spacer?
- No dobrze. Masz komórkę?
Wymieniliśmy się numerami telefonu i rozeszliśmy na zajęcia.

W końcu zatrzymałam się w swoim pokoju i usiadłam na łóżku. Wzięłam komórkę do rąk, zastanawiając się czy on aby na pewno pamięta o naszym spotkaniu. Może powinnam do niego napisać i mu o nim przypomnieć? Jednak doczekałam się SMSa o rozczarowującej treści : „ Bello, przełóżmy spotkanie na inny dzień. Wypadło mi coś pilnego. Przepraszam. Edward”.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ColdFlame dnia Pon 21:55, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Moderator



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 590
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:40, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Cytat:
czyli tyle ile powinien przesypiać przeciętny człowiek

Brak kropki

Cytat:
zadawaniu i zapisywaniu pytań. Trzeba się jednak skupić, by nie zadać jakiegoś głupiego pytania.Czasem żałuję, że poszłam do profilowanego liceum, no ale czego się nie robi dla mamy. Zawsze powtarza, że od dziecka miałam tysiące pytań.

Jak widać.

Cytat:
że nie masz tego robić?


Szyk - że masz tego nie robić - brzmiało by lepiej Wink

Cytat:
Emmet ! –

zbędny odstęp

Cytat:
miał jeszcze pytanie.
-Bella, a macie może jeszcze to masło orzechowe?
-Emmet ! – już nie miałam siły nic innego odpowiedzieć. Zadawał mi za każdym razem to samo pytanie wiedząc, że mnie zdenerwuje.

powtórzenie

Cytat:
Gdy zeszłam na dół śniadanie już było uszykowane, a Emmet zajadał się chlebem z masłem orzechowym.
-Dzień dobry kochanie! Jak się spało? –spytała jak zwykle rano mama
-Dobrze, ale jak zwykle ktoś musi się wkradać

zeszłam, śniadanie
powtórzenia

Cytat:
Jasper’a

bez apostrofu?


Cytat:
tylko kiwnęła głową, sugerując bym się odwróciła. Zrobiłam więc to i ujrzałam coś, a raczej kogoś o takiej urodzie, której bym nie mogła sobie nawet wyobrazić.
-Wwww…ięc to on? – nie mogłam się dokładnie wysłowić, a Angela wcale nie była lepsza, bo tylko kiwnęła głową.

powt.

Cytat:
No to może na lunchu ?

podczas?
Cytat:
Cały lunch spędziliśmy na rozmowie, jednak to on cały

dwa razy cały

Brak też kilku przecinków - dwóch czy trzech.
Inny tytuł w temacie postu, inny później Wink

Teraz co do stylu - lekki i przyjemny. Podoba mi się. Mimo okropnego zmęcznenia, przeczytałam dwa rozdziały. Są trochę krótkie - dwa zajmują raptem 3 strony w wordzie, ale ważne, że są naprawdę fajne.
Czy są tu wampiry? Czy wszyscy są ludźmi?
Emmett kuzynem Belli - super.
A z tym Jasperem to nie jest błąd?
Bo pisałaś o 5 nowych?
Czy dałaś kogoś innego do Cullenów?
JESTEM NA TAK, tylko więcej!!!
I uważaj na powtóorzenia, a będzie naprawdę super!
Weny!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aramgad dnia Nie 20:04, 28 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ColdFlame
Vampire Lover



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto - Inowrocław

PostWysłany: Nie 10:16, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Nie wiem jakim sposobem popełniłam błąd w temacie ;/
Poprawny tytuł to: " Pocałunek od śmierci do życia" - czyli ten w poście. Very Happy

Daga, dzięki ;*
Będę się starać robić jak najmniej błędów, będzie trudno Smile

Jest pięciu Cullenów dokładnie : Carlisle, Esme, Rosalie, Alice i Edward Very Happy Pewnie liczyłaś na rodzeństwo Smile

Jedynie Em, różni się od innych Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Vampire Lover



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z harmonii i rozdźwięku.

PostWysłany: Nie 15:41, 28 Cze 2009 Powrót do góry

W końcu mamy dzieło Cold. Very Happy
Zapowiada się całkiem fajnie. Czyta się lekko. Dobrze jest. Very Happy

Wszyscy są ludźmi? Czy Cullenowie są wampirami?
Brakuje jakiegoś opisu lub oznaczenia. Razz

Drobne błędy się pojawiły, ale nie przeszkadzały w czytaniu.

Weny. Smile

Aha... Jeszcze jedno.

aramgad napisał:

Cytat:
tę dziewczynę

tą?


Jest poprawnie napisane. dziewczynę.

dziewczyną.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Moderator



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 590
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:05, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Racja Trans Matko, ale gafa Wink
Dzięki.
Usprawiedliwiam się, że śpiąca byłam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ColdFlame
Vampire Lover



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto - Inowrocław

PostWysłany: Pią 20:56, 10 Lip 2009 Powrót do góry

Mam nadzieję, że was nie zanudzę Smile

Beta: Sus ;**

Rozdział III

Każdy mój poranek zaczynał się od odwiedzin Emmeta. Jednak dzisiaj się nie pojawił. Doznałam szoku. Wstałam z łóżka i poszłam w kierunku łazienki, by odbyć poranną toaletę. Wróciłam do pokoju owinięta ręcznikiem i zerknęłam kątem oka na kalendarz. Teraz wiedziałam czemu mój kuzyn nie zaszczycił mnie wizytą – była sobota.
Zajrzałam do szafy zastanawiając się co ubrać. Chyba muszę poprosić mamę o małe dofinansowanie mojej garderoby. Wzięłam mój ulubiony niebieski sweter w serek i jeansy – jak zawsze – a do tego uszykowałam sobie trampki. Renee prowadzi sklep zoologiczny i czasem pomagam jej tam w weekendy albo po szkole. Dziś nie miałam nic do zrobienia, więc stwierdziłam, że do niej pojadę. Skoczyłam szybko do kuchni coś zjeść. Była dziesiąta trzydzieści, więc miałam jeszcze cztery godziny do zamknięcia sklepu. Zawsze to jakieś zajęcie na najbliższy sobotni czas. Wyszłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Odwróciłam się by ruszyć w drogę i wtedy prawie dostałam zawału serca. Stał za mną sam Edward z wielkim uśmiechem na twarzy. Jednak jego mina szybko się zmieniła, gdy tylko zobaczył, jak bardzo jestem przerażona.
-Przestraszyłem cię? Wybacz, nie chciałem.
-Nie no, wcale. Zjawiłeś się tak nagle. Zupełnie jakbyś spadł z nieba. – powiedziałam zdyszana, jakbym była po jakimś maratonie – Co tu robisz?
Spojrzał na mnie z wielką przykrością w oczach, chciał mnie złapać za rękę w ramach przeprosin, jednak zaraz ją cofnął.
-Myślałem, że słyszałaś jak podjechałem pod dom. Wybierasz się gdzieś?
-Właśnie szłam do sklepu…
-Mogę towarzyszyć ci w zakupach? – zapytał przerywając moją wypowiedź
Ruszyłam w stronę mojego samochodu, a on podążył za mną. Opatrznie mnie zrozumiał, więc musiałam to sprostować.
- Słuchaj... Ale ja jadę do sklepu mojej mamy, chcę jej trochę pomóc. – zaczęłam tłumaczyć – Widzisz wczoraj napisałeś SMSa, że odwołujesz spotkanie i byłam pewna, że dzisiaj też się nie zobaczymy.
-I stwierdziłaś, że pojedziesz, bo nie ma nic lepszego do roboty. – sam wysnuł wniosek - Bello, ja naprawdę nie chciałem by tak wyszło. Jeszcze raz przepraszam. Jakoś ci to wynagrodzę.
Edward był jakiś dziwny. Za wszystko chciał przepraszać. Naprawdę żałował, że tak wyszło. Ale przecież to miało być zwykłe spotkanie, a nie żadna randka czy coś w tym stylu. Chciał się zrekompensować, ciekawe w jaki sposób. Czekałam aż coś zaproponuje. Wtedy zauważyłam czarnego mercedesa. Świecił się jakby ktoś go cały dzień polerował. Był piękny.
-To twój? – zapytałam z ciekawości
Nawet nie spojrzał w tamtą stronę, tylko od razu odpowiedział.
-Mojego ojca. Mój jest w warsztacie, ale na pewno ci go jeszcze przedstawię. – uśmiechnął się zadziornie – Oczywiście jeśli będziesz chciała.
-Oczywiście – odpowiedziałam
Spojrzałam na zegarek. Jego wskazówki pokazywały już jedenastą trzydzieści. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał.
-Przepraszam, ale musze już iść – zaczęłam otwierać drzwi od mojego nissana 350z, jednak Edward chwycił za nie i zrobił barierkę ze swojej ręki. Nie mogłam wejść przez to do auta. Zirytowało mnie to trochę, więc spojrzałam na niego z lekko uniesioną brwią, by zauważył moje nieme pytanie. Od razu chyba zrozumiał, bo zaczął się tłumaczyć.
-Mówiłem, że rekompensata będzie. Pozwól, że cię odwiozę. Co ty na to? – uśmiechnął się łobuzersko ukazując białe i równe zęby.
W policzkach zrobiły mu się śliczne dołeczki. Naprawdę wyglądał teraz jak jakiś grecki bóg. Młody i piękny. Nie mogłam mu się oprzeć.
-No dobrze, ale pośpiesz się. Jeszcze trochę tu postoimy i mama zamknie sklep. – puściłam mu perskie oczko i poszliśmy w kierunku jego samochodu.
Jechał bardzo szybko. Nie udało się nam za dużo porozmawiać, bo przy takiej jeździe droga zajęła nam niecałe dziesięć minut. Edward zaproponował, że podjedzie po mnie po skończonej pracy, a następnie pójdziemy na spacer. Musiałam mu jednak odmówić, ponieważ w drodze dostałam SMSa od mojego przyjaciela –Jacoba. Napisał, że zabiera mnie dziś do kina i nie chce słyszeć żadnych wymówek. Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić. Jednak przyrzekłam Edwardowi, że odezwę się jak tylko znajdę czas.

-Mamo, pomóc ci jeszcze w czymś? – spytałam, gdy wykonałam wszystkie polecone zadania
-Nie kochanie. Widzę, że Jacob już na ciebie czeka, więc życzę miłej zabawy. – pocałowała mnie w policzek i poklepała lekko po ramieniu
Renee dobrze znała Jake’a, ponieważ jego ojciec i mój pracują razem. Charlie jest szeryfem, a tata Jacoba – Billy - jest jego zastępcą. Chłopaki często do nas wpadają. Kiedyś, gdy przyjeżdżałam tu na wakacje do babci, zawsze spotykałam się z Jake’iem. Bawiliśmy się jako małe dzieci i zawsze umieliśmy się dogadać, pomimo tego, że był starszy ode mnie o dwa lata. Odkąd pamiętam dziewczyny zawsze się za nim uganiały. Jednak on wybrał sobie tą jedyną - Emily. Kiedyś miał mi ją przedstawić, ale coś wypadło i do naszego wspólnego spotkania nie doszło. Zawsze zastanawiałam się czy jego ukochana nie jest zazdrosna o nasze spotkania, jednak Jacob twierdził, że ona wie jakie są miedzy nami stosunki. Wyłącznie przyjaźń, a jeśli w grę ma wchodzić miłość to jedynie braterska. On był moim starszym bratem, a ja jego młodszą siostrą.
-Hej Bells! Ale się naczekałem. Chyba specjalnie kazałaś mi tak czekać, co? – przywitał mnie Jake
Podeszłam bliżej i przywitałam się.
-Hej braciszku! Nie wiesz, że na kobietę zawsze się czeka? – zrobiłam złośliwy uśmieszek i dodałam – Zresztą lubię patrzeć jak marzniesz.
-Haha! Jeszcze byś się jeszcze zdziwiła. Już zapomniałaś? – dotknął mojej ręki i poczułam na niej takie gorąco jakby położył mi na niej coś parzącego.
Staram się traktować go jak normalnego człowieka. Całkiem niedawno wyjawił mi swoją wielką tajemnicę, która zmroziła mi krew w żyłach. Jednak on się tym nie przejmuje. „Bells, ja jestem zmiennokształtnym, nie wilkołakiem. Nie masz się czego bać” – zawsze mi to tak tłumaczy. Ale przecież ja się go nie boje, tylko nie umiem się do tego przyzwyczaić. Wolę go po prostu jako człowieka. Gdy zamienia się wilka jest strasznie wielki, a co najważniejsze nie umiem się z nim wtedy dogadać.
-Nie wilkołaczku. Nie zapomniałam – uśmiechnęłam się i zmieniłam temat. – Na co mnie zabierasz? Niech zgadnę… na horror?
-No ba! – od razu się rozpromienił – „Udręczeni” lecą. Podobno fajny film. Przynajmniej tak czytałem w necie. To co jedziemy?
-Jasne.
Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy do kina w Port Angeles. Do Seattle było bliżej, jednak mój towarzysz twierdził zawsze, że tamto miejsce bardziej przypadło mu do gustu.
Spędziliśmy miły wieczór. Film był straszny. Cały czas podskakiwałam i zakrywałam oczy, a Jake nabijał się ze mnie. Uwielbiał, gdy siedziałam taka przerażona, dlatego zawsze wybierał horrory. Później poszliśmy na lody i spacer. Odwiózł mnie do domu i uzgodniliśmy, że niedługo znów się spotkamy. Oczywiście kazał pozdrowić Charliego i Renee.
Okazało się, że czeka na mnie kolacja. Jednak jej nie zjadłam. Nie byłam głodna. Przywitałam się tylko i przekazałam pozdrowienia od Jacoba.
Pomimo tego, że rano uznałam iż sobota będzie zmarnowana, muszę przyznać, że się myliłam. Spędziłam ją miło. Widziałam Edwarda i Jake’a, a to znacznie poprawiło mi humor.


Rozdział IV

Gdy obudziłam się w niedzielny poranek, rodziców nie było. Domyśliłam się, że poszli do kościoła, jak na nich przystało. Zawsze dziwią się, czemu nie mogę się z nimi tam wybrać. Wydaje mi się czasem, że mama ma do mnie o to żal. Jej rodzina zawsze była mocno religijna. Jednak ja uważałam, że nie warto iść na mszę i udawać kogoś świętego, skoro za półtorej godziny było się w domu i grzeszyło w różnoraki sposób.
Pobiegłam szybko na piętro, włączyłam głośno muzykę i zaczęłam się ogarniać. Miałam na wszystko niecałe pół godziny, więc wykorzystałam ten czas najlepiej jak mogłam. Później zeszłam na dół i przyszykowałam śniadanie. Zauważyłam, że zapasy w lodówce są coraz mniejsze, więc zaraz jak skończyliśmy jeść, zaproponowałam że pójdę zrobić zakupy.
-Skarbie, jest niedziela. Dlaczego nie poczekasz do jutra? – zaproponowała mama – Możesz przecież pojechać po szkole.
-Mamo, nie robi mi to różnicy jaki to dzień tygodnia. Ty i tata chyba chcielibyście jutro wziąć śniadanie do pracy, tak samo jak ja do szkoły.
Uśmiechnęłam się i zawróciłam do pokoju, aby zrobić listę zakupów. Gdy wyszłam na dwór zimne powietrze uderzyło mi w twarz. Nie lubiłam tego, jednak zawsze mnie to budziło. Pomimo niskiej temperatury, stwierdziłam, że pójdę pieszo do sklepu. Powietrze było ciężkie i wilgotne. Dało się to odczuć dzięki moim włosom, które zaraz zaczęły się jeszcze bardziej lokować. Czułam jak moje buty skrzypią od mokrego chodnika. Las, przez który poszłam był przyjemny dla oczu i uszu. Wokół rozchodził się śliczny śpiew ptaków – chyba właśnie to najbardziej lubiłam w Forks. Drzewa, mchy, czy też małe krzaki były pełne zieleni i brązu. Bywałam w wielu lasach, ale nigdy nie czułam się tak dobrze jak tutaj. W całym miasteczku właśnie on podobał mi się najbardziej. Uwielbiałam przez niego przechodzić i słuchać szumu strumyka, który przepływał przez jego środkową część. To co miłe zawsze szybko się kończy. Musiałam w końcu dojść do szarego i ponurego centrum Forks.
Weszłam do hipermarketu i rozpoczęłam poszukiwanie potrzebnych produktów. Do koszyka wrzuciłam między innymi moje ulubione czekoladowe płatki śniadaniowe oraz trochę warzyw i owoców. Niestety potem musiałam cierpliwie poczekać w kolejce do stoisk z wędlinami i pieczywem. Oczywiście nie mogłam również ominąć działu ze słodyczami. Stałam przed regałami pełnymi najróżniejszych ciastek, galaretek, batonów i lizaków, zastanawiając się co wybrać, gdy nagle poczułam że ktoś uderzył w mój wózek. Często mi się to zdarzało w sklepie i zawsze mnie to irytowało, chociaż sama nie wiem czemu. Już miałam zamiar zwrócić komuś uwagę, jednak gdy uniosłam głowę w kierunku tej osoby zamurowało mnie. Była to dziewczyna o długich nogach oraz pięknych, blond włosach. Naprawdę była śliczna. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej jej tutaj nie spotkałam. Jej oczy przykuły moją uwagę. Wydawało mi się, że gdzieś je już widziałam – i nie myliłam się. Takie same miał Edward. Zastanawiałam się czy jest farbowaną, czy naturalną blondynką, ponieważ tęczówka była równie ciemna jak węgiel – nie dało się w nich dojrzeć nawet źrenic. Patrzyłyśmy sobie prosto w oczy i w końcu dziewczyna do mnie przemówiła.
-Przepraszam. Zapatrzyłam się na te słodkości i nie zauważyłam, że ktoś tu jest. – Uśmiechnęła się lekko, jakby była zawstydzona, chociaż żadne rumieńce się nie ujawniły na jej bladych policzkach.- Mam nadzieję, że nie jesteś zła?
-Yhm... Nie ma sprawy. Mi też się to czasem zdarza – nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Nie lubię kłócić się z ludźmi, a ona wyglądała na wyjątkowo upartą osobę. Nawet nie wiem skąd nasunął mi się taki wniosek.
-Jestem Rosalie Cullen. Przeprowadziłam się tu nie dawno z rodzicami i rodzeństwem…
-Cullen? –przerwałam nieuprzejmie. – Twój brat to Edward?
Dziewczyna zrobiła zaskoczoną minę.
-Tak, to mój brat. – odpowiedziała – Znasz go?
-Tak, chodzimy razem na warsztaty.
Bez namysłu zaczęłam wkładać do koszyka wszystko, co wpadło mi pod rękę. Czułam na sobie jej spojrzenie i trochę mnie to krępowało. Gdy zerknęłam na nią, zaraz jej wzrok powędrował zupełnie gdzie indziej. Zauważyłam, że w przeciwieństwie do mnie jest rozluźniona. Miałam zamiar ruszyć dalej, by dokończyć zakupy, ale blondi znów zwróciła się do mnie:
-Nie usłyszałam twojego imienia, czy się nie przedstawiłaś? – jej ton był dość poważny. Poczułam jak przechodzą mnie ciarki.
-Przepraszam. Nie przedstawiłam się. Jestem Isabella Swan, ale mów mi Bella – uśmiechnęłam się, ale miałam ochotę jak najszybciej od niej uciec. Ta dziewczyna mnie przerażała. Nie bałam się jej, ale po prostu czułam się jakbym stała przy jakiejś miss. Wydawało mi się, że wyglądałam jak jakaś babcia spod mostu. – Jest już dość późno... Muszę zrobić jeszcze zakupy, więc będzie lepiej jak już pójdę.
-Oczywiście. Nie zatrzymuję cię. Też muszę zrobić trochę zapasów. Do zobaczenia...
Poszła w kierunku stoiska z wędlinami. Ruszała niezwykle płynnie, wręcz tanecznie. Gdy zniknęła z mojego pola widzenia, od razu poszłam do kasy, a następnie udałam się w kierunku lasu.
Droga powrotna minęła dużo szybciej. Zakupy zostawiłam mamie w kuchni, by je rozpakowała. Ja zaś pobiegłam do swojego pokoju i przebrałam się w dres. Miałam ochotę pobiegać. Pomyślałam, że przy okazji mogę odwiedzić Edwarda. Charlie, jako szeryf miasteczka wie gdzie każdy mieszka. Spytałam go o drogę i ruszyłam przed siebie. Musiałam przebiec cały las, aby moim oczom ukazała się wąska dróżka. Była ona bardzo kręta i pokryta korą, więc nigdy się na nią nie zapuszczałam. Otoczenie wydawało się dosyć straszne, gdyż wkoło można było zauważyć powalone drzewa, których korzenie wystawały z ziemi. Nie chciałabym się znaleźć tutaj wieczorem. Ścieżka ciągnęła się już z dobry kilometr, gdy nareszcie zauważyłam wielki dom. Miał dwa piętra, bardzo duże okna i drzwi. Garaż umiejscowiono tak, że można było pomyśleć, że samochód wjeżdża pod ziemię. Dolną część budynku wzniesiono z kamienia, który błyszczał pod wpływem słońca. Schody prowadzące do frontowych drzwi, zrobiono z drewna na betonowej konstrukcji. Pokonywałam powoli schodek po schodku, przesuwając palcami po balustradzie. Gdy dotarłam na górę, odwróciłam się i wtedy zaparło mi dech w piersiach. Nie zobaczyłam poprzewracanych drzew, tylko piękny las, przez który biegłam wcześniej. Wokół domu było pełno pięknych kwiatów i krzewów. Przysiadłam na schodku, zapominając po co tu przyszłam. Słyszałam ćwierkające ptaki i szum wody. Początkowo pomyślałam, że to strumyk, płynący w lesie – chociaż dobrze wiedziałam, że znajduje on się za daleko. Rozejrzałam się i po chwili moim oczom ukazał się malutki wodospad, który obijał się o kamienie i wpływał do oczka wodnego, w którym rozkwitały lilie. Nie zauważyłam go wcześniej ponieważ znajdował się za żywopłotem. Siedziałam i podziwiałam krajobraz, gdy nagle usłyszałam śmiech, który poznałabym wszędzie – Emmett.
Co on tu robi? Zeszłam po schodach i udałam się w kierunku garażu. Wtedy usłyszałam rozmowę dziewczyny i Emmetta. Moje ciało zesztywniało, ponieważ poznałam ten głos, należał on do Rosalie. Postanowiłam mimo wszystko zejść niżej i wtedy prawie oberwałam drzwiami w głowę.
-Bella? Co ty tu robisz? – Był chyba tak samo zdziwiony na mój widok, jak ja na jego.
-Przyszłam do Edwarda. A ty co tu robisz?
-Przyszedł do mnie – wtrąciła się dziewczyna – znacie się?
-Owszem. Bella to moja kuzynka, a wy skąd się znacie? – Zauważyłam, że mój kuzyn nieco się zawstydził, więc postanowiłam jakoś rozluźnić atmosferę. Okazało się to jednak niezbyt łatwe przy blond piękności.
-Poznałyśmy się dzisiaj w sklepie… wiesz... ja i twoja przyjaciółka – dodałam niepewnie.
Na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech.
-Skoro przyszłaś do mojego brata, to może cię do niego zaprowadzę? – zaproponowała.
Przeszłyśmy przez garaż do domu. Tam wskazała mi kanapę, na wypadek, gdybym chciała usiąść. To miejsce było takie… takie, że aż brak słów. Po chwili zauważyłam kominek, na którym stały rodzinne fotografie. Wszyscy byli tacy piękni i młodzi. Wzięłam zdjęcie do ręki, by móc się lepiej przyjrzeć.
-To moi rodzice i siostry – podskoczyłam na dźwięk głosu Edwarda. Nie słyszałam, żeby ktoś wchodził do pokoju.
-Przepraszam – odłożyłam ramkę na miejsce – nie powinnam tego dotykać.
-Nie przepraszaj. Nie masz za co – uśmiechnął się i podszedł bliżej. – Nie wiedziałem, że będę miał gościa.
-Jeżeli przeszkadzam, mogę sobie pójść – zaczęłam szukać wzrokiem drzwi wyjściowych, ale nic z tego nie wyszło, ponieważ znałam jedynie przejście przez garaż.
-Bello, źle mnie zrozumiałaś – oznajmił, chwytając mnie za rękę. – Nie powiedziałem, że nie chcę gościa, tylko że nie wiedziałem, że ktoś mnie dziś odwiedzi. Miałaś napisać SMSa.
-Tak, wiem. Ale dzisiaj postanowiłam trochę pobiegać i pomyślałam, że cię odwiedzę. Nie miałam zamiaru się wpraszać, tylko zaprosić cię do wspólnego biegu. Co ty na to? – uśmiechnęłam się zalotnie i wyciągnęłam moją dłoń z jego, ponieważ cały czas ją trzymał. Jego skóra była wręcz lodowata. Aż to tego stopnia, że poczułam dreszcze na całym ciele.
-Myślę, że da się to załatwić. Tylko się przebiorę – od razu pobiegł do góry i wrócił po niecałych pięciu minutach. – Jestem gotowy.
Teraz zorientowałam się, czemu nie mogłam znaleźć drzwi. Znajdowały się one pod schodami. Była tam dość mała i wąska sień, cała z drewna, a w niej jeszcze dwie pary drzwi. Mogłam się jedynie domyślać, że prowadziły one do dalszych pomieszczeń.
Biegaliśmy już dobre czterdzieści minut, gdy zorientowałam się, że znaleźliśmy się w miejscu, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Przede mną roztaczała się wielka polana, a w jej tle góry. Nie potrafiłam ocenić ich wysokości, ponieważ przysłaniała je gęsta mgła.
-Skąd wytrzasnąłeś to miejsce? – Zapytałam zaciekawiona.
-Często przychodzę tu z moim ojcem. Czasem też całą rodziną, by pograć... Mniejsza z tym. Piękne miejsce, prawda?
-Śliczne. Nie podejrzewałam, że w Forks takie występują.
Razem ruszyliśmy w stronę łąki. Szliśmy powoli i rozmawialiśmy. Nagle nasunęło mi się pytanie na temat mojego kuzyna. Skoro był u Edwarda w domu, to ten powinien widzieć w jakiej sprawie.
-Poznałam twoją siostrę…
-Domyśliłem się. Przecież przyszła mi powiedzieć, że czekasz na mnie w salonie – denerwowało mnie, że mi przerywał, ale nie pokazałam mu tego.
-Poznałam ją wcześniej. Dziś popołudniu w sklepie. Słuchaj... co właściwie robił u was Emmett?
-Emmett? Ten chłopak co był u Rosalie? – ponowił moje pytanie, więc kiwnęłam tylko głową – Czy ja wiem. Chyba się spotykają. Wpadł jej w oko – zachichotał cicho i spojrzał w moją stronę. Moja mina jednak nic nie zdradzała.
-To mój kuzyn- sprostowałam zaraz, żeby nie pomyślał, że jestem może zazdrosna. – Doznałam raczej szoku widząc go w domu Cullenów. - Twoja siostra jest … ładna – skłamałam, ponieważ określenie ładna to mało powiedziane. – Chyba już nie uwolni się od Emmetta.
Teraz to ja się roześmiałam. Kto by chciał wypuścić taką dziewczynę z rąk?
-Myślę, że to on się nie uwolni – dodał poważnym tonem Edward.
-Możliwe – nie chciałam dalej zgłębiać tego tematu.
Chwila ciszy była dość krępująca, ale zarazem miła. Zaczęło się już zmierzchać, więc Edward zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Po powrocie na posesję Cullenów, poczekałam, aż Edward się przebierze i wyprowadzi volvo z garażu. Nie był dziś zbyt rozmowny. Zastanawiałam się, czy to moja wina, czy może po prostu ma zły dzień. Gdy dojechaliśmy pod mój dom, chłopak spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Dziękuję, że mnie dziś odwiedziłaś. Pewnie nie byłem dobrym towarzyszem, ale naprawdę bardzo się ucieszyłem.
-Nie ma za co. Jak chcesz możemy się spotkać również jutro – zaproponowałam.
-I tak się zobaczymy na warsztatach, ale jeżeli chodzi ci po szkole. Oczywiście, że chcę. – pocałował mnie w policzek. Nie wiedziałam czemu to zrobił, jednak było to miłe, pomimo tego iż jego usta wydawały się dość chłodne. Uśmiechnęłam się i chciałam już coś powiedzieć, ale mój kompan mnie uprzedził.
-Chyba masz gościa. – jego mina była niezwykle poważna.
Odwróciłam się w stronę, w którą spoglądał mój towarzysz i zobaczyłam Jacoba. Nie umawialiśmy się na dziś, więc nie wiem czemu się zjawił. Musiał przybyć tutaj pieszo, gdyż nie dostrzegłam samochodu Billy’ego.
-To mój przyjaciel, Jake. Chodź, przedstawię was sobie – zaproponowałam.
Wzrok Edwarda dał mi do zrozumienia, że raczej nie ma na to ochoty. Sprawiał wrażenie, że gdyby mógł, to rzuciłby się na mojego znajomego i zrobił mu krzywdę.
-Może innym razem. Powinnaś już iść.
Gdy wyszłam z auta, Edward nachylił się i spojrzał mi w oczy.
-Uważaj na siebie.
Uśmiechnęłam się tylko, zamknęłam pośpiesznie drzwi i poszłam w stronę Jacoba.
-Hej! Coś się stało? – zauważyłam, że jest spięty.
-Bello, nie powinnaś się spotykać z tym chłopakiem.
Jego słowa uderzyły we mnie jak grom z jasnego nieba. Nigdy nie słyszałam, by był tak poważny. Nie wiedziałam co się stało i chciałam jak najszybciej to wyjaśnić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin